wtorek, 10 stycznia 2012

2o12

Taki tam New Year's resolution, żeby w końcu ogarnąć tego bloga.
Aby wprowadzić w moją sytuację nowo czytających, jestem Oliwia i właśnie znajduję się w Stanach, gdzie przyjechałam na roczną wymianę. Wyjechałam razem z fundacją AYA, którą w moim przypadku mogę polecić, ponieważ trafiłam na cudowną rodzinę. Moja koleżanka nie miała tyle szczęścia, za to zmiana placement'u odbyła się dosyć sprawnie, głównie dzięki mojej pomocy i teraz już w końcu może zacząć spełniać swój 'american dream'.
Miasteczko Fairfield, w którym mieszkam, jest... kochane :) Przede wszystkim, mam tylko 10 minut drogi (samochodem oczywiście! tutaj nikt nie chodzi pieszo) do plaży i oceanu. Fairfield Downtown jest stylowe i rzeczywiście tam można się wybrać na krótki spacer np. przemieszczając się z jednego frozen yoghurt place do drugiego :)
FRO YO!
moja Christina

Uwielbiam bibliotekę tutaj, która jest ogromna i bardzo nowoczesna. W Fairfield Downtown możesz nabyć eleganckie ubrania w sklepie takim jak Banana Republic, czy wypić kawę w bardzo urokliwym, dopasowanym stylem do stylu miasteczka, Starbucks'ie.
Chie!

Co drugi budynek tutaj to restauracja lub diner, zwykle wypełniona po brzegi w porze obiadowej. Moja rodzinka raczej nie chodzi do restauracji i jestem z tego powodu przeszczęśliwa, ponieważ posiłki serwowane w tych miejscach są zwykle bardzo bardzo tłuste i są jednym z głównych powodów otyłości Amerykanów.
tajska restauracja. duża szklanka wody z dużą ilością lodu jest podawana zawsze we wszystkich miejscach.

Czasem mam wrażenie, że w Ameryce chodzi tylko o jedzenie.
Jednak zaskoczeniem jest dla mnie, że w mojej szkole prawie wszyscy są bardzo szczupli! Ogólnie w tym regionie wokoło Nowego Jorku ludzie raczej dbają o swój wygląd. W moim miasteczku widuję biegaczy, jednak nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo na rowerze. A na spacery wychodzą tylko z psami :)

Pierwszy krok do wypełnienia swojego noworocznego postanowienia poczyniłam, zobaczę, jak mi pójdzie dalej :)

xx

1 komentarz: