piątek, 27 stycznia 2012

5 miesięcy

Tak, tak dokładnie 5 miesięcy temu, wzięłam swoją walizkę, plecak i torbę w ręcę i po raz pierwszy samodzielnie przeszłam przez odprawę na lotnisku. Pamiętam, że lot miałam jakoś po południu, więc ranek nie należał do najspokojniejszych. Na lotnisko Chopina dotarłam standardowo jakieś 2h przed czasem. Po zdobyciu biletu, jeszcze rozkoszowałam się moją ostatnią kawą w Coffe Heaven, a zaraz po tym przyszedł czas na pożegnanie. Nie należało ono do najlatwiejszych, w końcu opuszczałam mój kochany kraj i rodzinę na cały rok szkolny. Najpierw zamiast łez pojawił się śmiech, potem jednak i oczy zrobiły się trochę mokre. Dokładnie 5 miesięcy temu widziałam ostatni raz moich rodziców na żywo. Ale zobaczę ich już za trochę ponad 4 miesiące, więc przekroczyłam tę magiczną połowę i już zostało mi mniej, niż więcej czasu do powrotu :)
Byłam świadoma, że nie będzie to łatwe, ale tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że czasem to będzie, aż tak ciężkie. Od paru dni przeżywam swój pierwszy "kryzys" tutaj. Nie wiem czemu akurat teraz, ale naprawdę tęsknię za domem, rodziną, przyjaciółmi i swobodą, którą mam w Polsce, a która tutaj jest bardzo ograniczona. Jednak, nie zważając na to, co się ze mną dzieje w tym momencie, cieszę się, ze się zdecydowałam na ten wyjazd. Przede wszystkim poznałam wspaniałych ludzi, czyli moją rodzinkę. Poznałam wspaniałych ludzi, którymi są niektórzy amerykanie. I poznałam wspaniałych ludzi, czyli innych wymieńców. Mam okazję uczęszczać do amerykańskiego liceum, rozwijać swoje zainteresowanie fotografią, ćwiczyć swój angielski. Prawdą jest, że naprawdę ciężko jest się zaprzyjaźnić z amerykanami i trzeba włożyć dużo wysiłku, aby znaleźć swoich ludzi. Dlatego tak bardzo mi brakuje tutaj moich znajomych. Na szczęście, mam host brata, który jest w moim wieku i z którym mam bardzo dobry kontakt więc automatycznie jestem w jego grupie znajomych. Jednak także znalazłam i swoje osoby w Ameryce. Może nie mam ich za dużo, natomiast wiem, że mogę na nich polegać.
Początek wymiany był cudowny, potem było troszkę gorzej, potem znowu cudownie, teraz znowu jest gorzej. Jak to moja koleżanka Martyna określiła "okres wymiany jest jak rollercoaster, raz w górze, raz w dole".

To by było na tyle z przemyśleń Oliwii na dzisiaj :)
dzisiaj zupełny mix zdjęć z przeciągu tych 5 miesięcy tutaj.
1
subway NYC
2
Alexa!
3
11/11/11
4
pyszne całkiem polskie śniadanko bożonarodzeniowe!
5
lights
6
moje koalki, które dostałam w prezencie od host brata :D
7
high tea
8
i takie tam znalezione w okolicy. moja Warszawa!

xx

poniedziałek, 23 stycznia 2012

NYC

Jako, że uważam, iż pisanie notki na bloga jest dużo ciekawszym zajęciem, niż nauka do egzaminu semestralnego z US History, dzisiaj zaszaleję i dodam drugi post.

1
pierwsza wizyta w NYC

Zanim dojechałam do Connecticut, spędziłam 3 dni na orientation w NY. W planach mieliśmy zwiedzanie miasta, jednak huragan Irena spowodował wypłoszenie ludzi i zamknięcie wszystkich sklepów, dlatego pierwszy widok jaki zobaczyłam w Nowym Jorku, to były puste ulice, co jest zupełnym jego przeciwieństwem.

2

Jednak żaden huragan nie był w stanie mi przeszkodzić w zakochaniu się w Nowym Jorku i teraz mogę szczerze i głośno powiedzieć I <3 NYC!!!!!! Mam to szczęście, że mieszkam tylko 1,5h od NY, jednak nieszczęście, że mogę tam tylko jeździć z osobą, która ma 21 lat lub więcej (głupie zasady fundacji :/). Dlatego w ciągu 5 miesięcy, odkąd tu jestem, byłam tam tylko 4 razy... Jednak i tak się bardzo cieszę, że w ogóle dostałam taką okazję! Podczas mojego drugiego razu w NYC, miałam okazję podziwiać Time Square nocą. Coś cudownego!!! Także wtedy zaliczyłam swoją pierwszą wizytę w Central Parku :) 6
4
3

5
subway!

Mój trzeci raz opierał się na spacerowaniu uliczkami Nowego Jorku i robieniu tony zdjęć :)
9
10
w tym czasie amerykanie strajkowali. pojechałam z kolegą na Time Square i prawie się zgubiliśmy. trzeba było się dosłownie przeciskać pomiędzy ludźmi, tyle ich było ;o
11
ja i mój świeży soczek z pomarańczy :D
12
china town! i znowu masa ludzi w jednym miejscu
13
rockefeller center
14
15
16
Tiffany&Co

o moim czwartym razie w tym cudownym mieście zrobię oddzielną notkę, bo jest dużo więcej do opowiadania :)
enjoy!

xx

niedziela, 22 stycznia 2012

schedule

Mój plan lekcji w pierwszym semestrze przedstawiał się tak:
1. English - American Cultural Studies
2. Algebra
3. US History
4. French
5. Health/Gym
6. Intro to Digital Photography
7. Free period
8. Chemistry

Angielski - lubię. Skupiamy się na kulturze amerykańskiej, więc mi to bardzo odpowiada, bo w końcu między innymi tu przyjechałam, aby poznać coś innego. Ludzie w klasie są bardzo przyjemni, nauczycielka się stara, choć czegoś mi w nije brakuje. W pierwszym semestrze przeczytaliśmy 3 książki: The Glass Castle, The Crucible i The Great Gatsby. Pierwszą zdecydowanie polecam!!! Jest to życiorys pewnej kobiety, trochę szokujący, ale naprawdę dobry! Druga to sztuka o purytanach, dużo trudnego słownictwa, ale była dla mnie ciekawa i czytaliśmy ją w klasie z podziałem na role, więc było łatwiej ją zrozumieć. Trzecia natomiast to opowieść tak naprawdę o American Dream, na pewno większość z was widziała lub słyszała o filmie z Robertem Redfordem, Wielki Gatsby. Warto poświęcić chwilę i przeczytać.

Algebra - okay. Bardzo łatwa klasa, mam same piątki :) Moja nauczycielka jest z pochodzenia polką i ją uwielbiam! Po każdej lekcji zastanawiam się jak ja sobie poradzę z matematyką po powrocie, gdyż różnice poziomów są ogromne!

US History - może być. Dobrze jest dowiedzieć się o historii Stanów Zjednoczonych, jednak zdecydowanie bardziej wolałabym się uczyć o historii całego świata. Moja szalona nauczycielka urodziła dziecko 2 tygodnie temu, teraz mam nową i jest w porządku.

Francuski - GRRRRRRR najgorsza klasa na świecie. Tak bardzo kocham ten język i tak bardzo liczyłam, że tutaj się dużo podszkolę, ale nieeee. Języki tutaj są na tragicznym poziomie. Ja po roku nauki francuskiego trafiłam do klasy z ludźmi, którzy brali ten język już trzeci rok i raz, że byłam najlepsza w klasie, a dwa, że powtarzaliśmy dosłownie same banalne podstawy!

Zdrowie/WF - u nas rok szkolny jest podzielony na 4 części. W pierwszej miałam zdrowie, które było bardzo nudne. W 2,3 i 4 mam WF. Więc teraz zakończyła się druga część, podczas której miałam jogę. Bardzo fajnie jest sie porozciągać w środku dnia pomiędzy lekcjami. Niestety była tylko 2 razy w tygodniu.

Fotografia - KOCHAM TEN PRZEDMIOT! Przede wszystkim kocham robić zdjęcia i jestem taka szczęśliwa, że mogłam się trochę podszkolić w tym kierunku. Moja nauczycielka jest najukochańszą nauczycielką na świecie, UWIELBIAM JĄ! Szkoda, że w drugim semestrze będę miała inną...

Wolny przedmiot - zwykle spędzam w bibliotece na odrabianiu lekcji, czy gadaniu ze znajomymi. Czasem chodze do kafeterii, albo pokoju dla seniorów.

Chemia - bardzo prosta. Nauczycielka jest super miła i super wszystko tłumaczy, jednak ja miałam chemię w polskiej szkole przez 6 lat, więc dla mnie to wszystko jest powtórką, ale warto sobie to wszystko przypomnieć + nauczyć się specyficznego słownictwa. Raz w tygodniu mamy LAB, gdzie eksperymentujemy :)

Zmieniłam trochę plan na przyszły semestr, który zaczyna się 26 stycznia.
1. English
2. Algebra
3. US History
4. Creative Writing
5. Gym
6. Movie Production
7. Intermediate Photography
8. Chemistry

Bardzo jestem podekscytowana produkcją filmu, fotografią i kreatywnym pisaniem :)

2
3
klasa fotografii
4
kitty!
5
biblioteka
6
Taylor z bardzo popularnym napojem w Stanach :)
7
Nicole! kocham ją!
8
kochana Kate i Isaah
9
Nicole na szkolnym korytarzu
10
urocza Hayley :)

xx

sobota, 14 stycznia 2012

leci czas

Wczorajszy 13 piątek wcale nie był pechowy, a nawet śmiem powiedzieć, że był całkiem cudowny! Przede wszystkim nie miałam szkoły, więc w koońcu pospałam trochę dłużej. Natomiast głównym punktem dnia było pomaganie bezdomnym. Razem z moją amerykańską przyjaciółką, jej rodziną, znajomymi i Bridgeport Rescue Mission pojechaliśmy do Norwalk, aby rozdawać jedzenie tym, którzy nie mają dachu nad głową. To już nasza druga taka akcja, pierwszą zoorganizowaliśmy w grudniu, tyle że tym razem razem w pakiecie z bardzo dobrym obiadkiem i gorącą herbatą, ludzie mogli wybrać dla siebie i swojej rodziny kurtki, rękawiczki, szaliki i czapki. Za oknem robi się coraz chłodniej, wczoraj nawet ok. 20 płatków śniegów pokusiło sie dotknąć ziemi, chociaż i tak pogoda w tym roku jest bardzo łaskawa! Śnieg mieliśmy tylko przez 2 dni w październiku. Potem przez cały czas temperatura utrzymywała się powyżej 0. Dopiero dzisiaj mój termometr wskazuje -1, natomiast cały przyszły tydzień ma być znowu ok. 5 stopni. Mi to bardzo odpowiada, bo ja jestem jednak zmarźluchem i w chłodne dni najlepiej bym nie wystawiała nosa za drzwi domu i została jak najdłużej pod kocem i z gorącą herbatą w ręku :)
29 października
dla porównania, 7 stycznia

Co kocham w Ameryce ? ZAKUPY!!! Wybór jest tak ogromny, a ceny są cudowne. Dziwi mnie strasznie, że Amerykanie mając tyle pięknych ciuchów, nadal nie potrafią się dobrze ubrać, a do szkoły przychodzą w dresach, a nawet w spodniach od piżamy...
Milford mall
wszyscy szaleją na punkcie Victoria's Secret. ja nie widzę nic szałowego w czarnym dresie z różowym napisem "Love pink love".
moja nowa torba i portfel (ten po prawo) zakupione w najlepszym sklepie na świecie: Urban Outfitters!

Musze się jeszcze w przyszłym tygodniu wybrać na zakupy, bo to chyba będzie ostatni dzwonek na wyprzedaże poświąteczne.

xx

wtorek, 10 stycznia 2012

2o12

Taki tam New Year's resolution, żeby w końcu ogarnąć tego bloga.
Aby wprowadzić w moją sytuację nowo czytających, jestem Oliwia i właśnie znajduję się w Stanach, gdzie przyjechałam na roczną wymianę. Wyjechałam razem z fundacją AYA, którą w moim przypadku mogę polecić, ponieważ trafiłam na cudowną rodzinę. Moja koleżanka nie miała tyle szczęścia, za to zmiana placement'u odbyła się dosyć sprawnie, głównie dzięki mojej pomocy i teraz już w końcu może zacząć spełniać swój 'american dream'.
Miasteczko Fairfield, w którym mieszkam, jest... kochane :) Przede wszystkim, mam tylko 10 minut drogi (samochodem oczywiście! tutaj nikt nie chodzi pieszo) do plaży i oceanu. Fairfield Downtown jest stylowe i rzeczywiście tam można się wybrać na krótki spacer np. przemieszczając się z jednego frozen yoghurt place do drugiego :)
FRO YO!
moja Christina

Uwielbiam bibliotekę tutaj, która jest ogromna i bardzo nowoczesna. W Fairfield Downtown możesz nabyć eleganckie ubrania w sklepie takim jak Banana Republic, czy wypić kawę w bardzo urokliwym, dopasowanym stylem do stylu miasteczka, Starbucks'ie.
Chie!

Co drugi budynek tutaj to restauracja lub diner, zwykle wypełniona po brzegi w porze obiadowej. Moja rodzinka raczej nie chodzi do restauracji i jestem z tego powodu przeszczęśliwa, ponieważ posiłki serwowane w tych miejscach są zwykle bardzo bardzo tłuste i są jednym z głównych powodów otyłości Amerykanów.
tajska restauracja. duża szklanka wody z dużą ilością lodu jest podawana zawsze we wszystkich miejscach.

Czasem mam wrażenie, że w Ameryce chodzi tylko o jedzenie.
Jednak zaskoczeniem jest dla mnie, że w mojej szkole prawie wszyscy są bardzo szczupli! Ogólnie w tym regionie wokoło Nowego Jorku ludzie raczej dbają o swój wygląd. W moim miasteczku widuję biegaczy, jednak nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo na rowerze. A na spacery wychodzą tylko z psami :)

Pierwszy krok do wypełnienia swojego noworocznego postanowienia poczyniłam, zobaczę, jak mi pójdzie dalej :)

xx