sobota, 13 października 2012

polska polskie i po polsku

Ponad 2 miesiące minęły od powrotu do kraju, a ja mam wrażenie jakby tego mojego roku w Stanach nigdy nie było. Nie rozumiem tego odczucia, ale może po prostu nadal ciężko mi jest uwierzyć w to co mnie spotkało, czyli te 10 miesięcy życia w zupełnie innym świecie. Sam powrót był niesamowity, a pierwsze 3 tygodnie w Polsce to były ciągłe spotkania, imprezy, załatwianie spraw. Wakacje zleciały mi bardzo szybko, pewnie dlatego też, że należały do bardzo udanych. Odwiedziła mnie moja rodzinka ze Stanów i spędziłam z nimi cudowny czas. No a wrzesień oznaczał powrót do polskiej szkoły. Na wymianę wyjechałam na drugą klasę liceum i bardzo nie chciałam powtarzać roku, dlatego też przeniosłam się ze szkoły publicznej do prywatnej. Tam nie było żadnych problemów z przyjęciem mnie do trzeciej klasy, a więc jestem tegoroczną maturzystką! Czas leci niesłychanie szybko. Nałożyłam na siebie dosyć dużo obowiązków, bo nie dość że muszę nadrabiać materiał z poprzedniej klasy, to także muszę ogarniać wszystko co aktualnie przerabiamy. W dodatku robię kurs na prawo jazdy, raz w tygodniu mam 3 godziny kursów maturalnych i 1,5 godziny korków z matmy, codziennie latam na fitness, no weekendy to oczywiście melanże :D Dlatego czas mi tak szybko ucieka, ale nie narzekam, a wręcz jestem szczęśliwa :) To tylko tak w skrócie co się u mnie dzieje, dla ciekawych jak wygląda życie po wymianie. Jeśli macie jakieś konkretne pytania, to śmiało piszcie. Co do wymiany jeszcze to zdecydowanie polecam wszystkim! Nie zawsze jest łatwo i kolorowo, ale ten rok to istna szkoła życia i mega inwestycja w przyszłość! 1 za tym stworzeniem tęskniłam najbardziej 2 3 i tym zdjęciem się żegnam. Blog był o wymianie, wymiana się skończyła, a na razie doskwiera mi brak czasu i pomysłu na nowego bloga. Tak więc zawieszam działalność, może kiedyś tutaj powrócę. xx Oliwia

wtorek, 5 czerwca 2012

time to go back?

Jak to się stało, że w czwartek już wsiadam w samolot, a w piątek jestem już w domu? Pstryknęłam palcami i zleciał cały rok szkolny. Przeglądam zdjęcia z poprzednich miesięcy, wracam do cudownych wspomnień z tej wymiany. Jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, że dostałam tę szansę, by uczestniczyć w życiu Amerykanów. Dało mi to nowe spojrzenie na świat, poszerzyło horyzonty i otworzyło wiele drzwi za którymi kryje się pomysłowa przyszłość. Ale przede wszystkim poznałam siebie. Zrealizowałam się, a to uczucie samorealizacji jest najcudowniejszym na świecie! 1 czerwca razem z moją host mamą, host siostrą i sąsiadką po raz ostatni pojechałam do Nowego Jorku. Zdecydowanie będę tęsknić za tym miastem. Całym sercem pokochałam tę ogromną metropolię i mam nadzieję, że w przyszłości będzie mi dane tam pomieszkać chociaż przez kilka miesięcy. Mój ostatni raz spędziłam w mojej ukochanej części Nowego Jorku jaką jest Greenwich Village. Moja host mama wynajęła przewodnika który dał nam 3 godzinną wycieczkę. Pogoda była idealna, towarzystwo cudowne, a miejsce najlepsze. Czego chcieć więcej? 2 Stan, nasz przewodnik ubrany był w koszulę w kwiaty, rybacki kapelusz i sandałki i na pewno nie był normalnym człowiekiem, aczkolwiek posiadał dużo ciekawych informacji :) 3 nowojorska roślinność 5 6 ciekawy numer domu 7 urocza restauracyjka 9 10 11 12 13 następny post będzie już z Polski! xxx

wtorek, 8 maja 2012

30 dni

Przyznaję, lenistwo wzięło górę. Ostatni post opublikowałam ponad miesiąc temu i w ciągu tego czasu bardzo dużo się wydarzyło. Miałam okazję nocować w hoteliku w Nowym Jorku w prawie samym sercu Manhattanu, na 3 dni wybyłam do Pennsylvani, a jedną noc spędziłam na Staten Island. Do tego zwiedziłam miasto Stamford, muzeum indiańskie w Mashantucket, port i skansen w Mystic. Parę razy udałam się na plażę, tę w moim miasteczku, ale także miałam okazje wypróbować inne. Ostatni weekend natomiast był czystym szaleństwem. Piątek i niedziela spędzona cały dzień na longboardzie, natomiast calusieńka niedziela należała do Nowego Jorku. Czas leci szybko, nie mam pojęcia gdzie się podziało te ponad 8 miesięcy? Wracam dokładnie za miesiąc. 7 czerwca mam samolot, 8 czerwca jestem w mojej ukochanej Warszawie. Szczerze? Zdecydowanie kocham Polskę! 1 skansen w Mystic 2 ogromne kasyno w CT założone przez Indian 4 China Town, NYC 5 zdecydowanie kocham obserwować ludzi w Nowym Jorku. można na przykład zauważyć pana ochraniającego swoją główkę kaskiem roboczym. 6 Time Square oczywiście 7 5th avenue 8 taki tam domek w Pennsylvani 9 Metropolitan Museum of Art, NYC 10 11 NAJLEPSZA!!!!!!!! iced caramel macchiato 12 13 moja stacja, Fairfield Metro xxx

wtorek, 3 kwietnia 2012

CALIFORNIA!

Najcudowniejszy tydzień tej wymiany, bo spędzony z innymi wymieńcami w słonecznej Californi! 24 marca wyruszyłam na wycieczkę razem z organizacją Explore America, którą mogę zdecydowanie polecić wszystkim przyszłym exchange studentom! W ciągu zaledwie tygodnia udało mi się zobaczyć BARDZO DUŻO. Wycieczka obejmowała zwiedzanie Los Angeles i San Francisco i w obu tych miastach już jestem zakochana. Ale oprócz tego, że dużo zobaczyłam, poznałam także masę niesamowitych ludzi, a z niektórymi nawiązałam kontakt, który mam nadzieję przetrwa kolejne lata!

16
tu są moje najlepsze :) Finlandia, Belgia, Polska, Chile, Francja i USA.
6
walk of fame
19
San Francisco, najlepsza kawa jaką kiedykolwiek piłam
30
34
38
najcudowniejsza grupa ludzi!
44
w Venice Beach w LA można spotkać wiele ciekawych osób
47

a poza tym koniec mojej wymiany zbliża się wielkimi krokami. zaczął sie kwiecień, potem tylko maj i w czerwcu już do domku. tak naprawdę to już się nie mogę doczekać :) ale jeszcze mam parę rzeczy do zrobienia tutaj, więc trzeba te 2 miesiące dobrze wykorzystać.

xx

sobota, 17 marca 2012

czas ucieka

nie wierzę, że już połowa marca. za dokładnie 2 miesiące i 3 tygodnie rodzina i przyjaciele będą mnie witać spowrotem w Polsce. a co się ze mną działo ostatnimi czasy ? parę spotkań rodzinnych, a to urodziny dziadka, a to imieniny babci, a to pożegnanie babci. moja host rodzina jest bardzo rodzinna więc takiego typu spotkanka mamy dosyć często. w zeszły piątek natomiast zaczęła się tygodniowa przerwa wiosenna mojej host siostry, więc przybyła na ten czas do domu, dlatego w tym tygodniu nie narzekam na nudę :) i w ten sam piatek byłam na swoim pierwszym koncercie w Ameryce!!!! i to jakim!!!! The Kooks przyjechali do miasta New Haven w którym znajduje się uniwersytet Yale i który jest tylko jakieś 25 minut samochodem ode mnie! Jezu byłam przeszczęśliwa. Koncert był niesamowity!!! Razem z moją jedną koleżanką wcisnęłyśmy się pod samą scenę, a Luke był prawie że na wyciągnięcie ręki :)Są niesamowici na żywo, pokochałam ich jeszcze bardziej. I już planujemy pojechać na koncert do NYC, który jest pod koniec maja, tylko tym razem także będą tam Foster the people. Jeśli to wypali to chyba będę najszczęśliwszym człowiekiem świata :D
1
Caroline i Luana z biletami :D
2
LUKE! niestety ipodowa jakość




Z innych nowości, już w sobotę, 24 marca będę wypoczywać w słonecznej Californi! Jadę na wycieczkę razem z organizacją Explore America i już nie mogę się doczekać. Przyda mi się odpoczynek od szkoły i rodzinki.
W szkole ostatnio miałam trochę więcej pracy domowej, ale i tak nadal prawie w ogóle nie muszę się uczyć...
A już w poniedziałek zaczynam treningi tenisa! Trochę się martwię bo ostatnio za bardzo nic nie trenowałam, więc nie jestem w formie, ale wierzę że dam radę!

Ach no i nowością jest to, że moja rodzinka wzięła psa, już jakieś 3 tygodnie temu! :) Przedstawiam wam Figę:
3
to na razie najlepsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić

Natomiast ostatniej soboty lutego w kościele mojej rodzinki odbył się turniej unihokeja :) Oprócz tego było dużo innych atrakcji więc dzień był bardzo udany! Wyszalałam się jak małe dziecko.
5
chłopak po prawej stronie przy bramce to mój host brat :)
4
a tutaj się wyskakałam jak nigdy w życiu :D
7
był ping pong, mini bilard, air hockey i wiele innych :)
6
granie na instrumentach
9
taniec chyba zrobił największą furrorę :D ja osobiście tańczyłam chyba ze 4 razy
11
to moje jedyne zdjęcie, bo jak zwykle robiłam za fotografa :P
12
i tu jeszcze dziewczyny z youth group, Kristina, Ashley i Kelsey
10
no i moje zabawy z księżycem :)

dzisiaj natomiast hangoutowałam się z moimi dziewczynami, Luana i Jenny :) uwielbiam je, obie są takie pozytywne!

wiem że niektórzy wymieńcy mają mieszane uczucia związane ze zbliżającym się powrotem. ja się cieszę. ameryka jest fajna, ale rok tutaj jak na razie mi wystarczy.


xx

czwartek, 23 lutego 2012

co się dzieje ?

W stanie CT nastała nuda!
Okay może nie taka straszna :) Miałam cudowny weekend w stanie New Hampshire na nartach z host bratem, host siostrą, host ciocią i host kuzynem. Szusowanie od rana do 16, a potem wypoczynek w łaźni parowej. Wyruszyliśmy w piątek po szkole. W sobotę był pokaz fajerkwerów (których zabrakło na tegorocznym sylwestrze!) i udaliśmy się do restauracji, gdzie ceny nie były zbyt przyjazne oczom, a na pewno wrogie portfelowi. W niedzielę natomiast już powrót, z krótkim przystankiem w Panera Bread (uwielbiam to!). Teraz mam tydzień ferii i trochę marnuję swój czas. Stwierdziłam, że wolę chodzić do szkoły, bo przynajmniej czas szybciej leci i mam tam znajomych :) A tutaj, jako że bez samochodu ciężko się gdziekolwiek ruszyć, to też ograniczone są moje możliwości. Dzisiaj wybrałam się do Tj Maxxa, który jest około 25 minut ode mnie, pieszo oczywiście. Jednak chodzenie pieszo w Ameryce nie należy do moich ulubionych czynności. Przynajmniej 3 samochody na mnie trąbnęły (moje miasteczko jest spokojne, jednak sąsiadujące z nami duże miasto jest chyba najgorszym w całym stanie), a jakiś murzyn na mnie gwizdał...

1
plaża w Stratford, wrzesień
2
banana grams!
3
Amerykanie kochają żółty ser i krakersy :)
4
New Haven, budynek Uniwersytetu Yale, styczeń
5
New Haven

xx

środa, 15 lutego 2012

Knock Knock!
Who’s there?
Doughnut!
Doughnut who?
Doughnut worry it is just a joke!

TAKI TAM ŚMIESZNY AMERYKAŃSKI ŻARCIK. Knock knock jokes są tu baardzo powszechne. I oczywiście są one wersją polskiego PUK PUK KTO TAM ?

Dzisiaj 14 luty, podobno dzień zakochanych. Jako, że Stany są chyba najbardziej skomercjalizowanym krajem świata (nie jestem pewna jak to jest u naszych wschodnich sąsiadów typu Chiny, czy Japonia), Walentynki nie mogły obejść się bez wielkiego huku. W szkole było bardzo słodko i uroczo, prawie każdy rozdawał ciasteczka, czekoladki, różyczki, prezenciki i różne, inne badziewia :) Co do dekoracji, zauważyłam parę domów przystrojonych wdzięcznie różowym kolorem, a u mojej amerykańskiej przyjaciółki zastałam ogromny bukiet czerwonych balonów z helem. Ja, aby wczuć się w atmosferę tego święta, postanowiłam sprezentować mojej rodzince muffinsy własnej roboty, które wyszły znakomicie. I to by było na tyle z mojej celebracji. Chyba, że obejrzenie filmu (btw ŚWIETNEGO) można zaliczyć do "świętowania". Jeśli jeszcze nie widzieliście "Wojownika", gorąco polecam!

Czas ostatnio leci bardzo szybko, już połowa lutego za nami. Od piątku mam ferie, co prawda tylko tygodniowe, ale lepsze to niż nic. W piątek jadę na narty do New Hampshire, wracam w poniedziałek. Na kolejne dni nie mam konkretnych planów. Zapewne będę się spotykać ze znajomymi, oglądać filmy, chodzić na siłownię i także muszę ogarnąć parę spraw. A po feriach będzie już koniec lutego i nowy miesiąc.
Szczerze mówiąc, nie mogę już sie doczekać wiosny. Choć tak naprawdę zima jeszcze do nas nie dotarła (temperatury są cały czas powyżej zera + totalny brak śniegu), to i tak marzy mi się już chociaż te 15 stopni, słońce i chill out.

Na angielskim zaczęliśmy czytać "Catcher in the rye", czyli "Buszującego w zbożu", którego pierwszy raz przeczytałam w gimnazjum, jako obowiązkową lekturę. Jako, że pokochałam tę książkę, jakoś rok temu, może ponad, przeczytałam ją ponownie. I teraz znowu mam okazję, tyle że tym razem w języku angielskim, co w końcu nie jest dla mnie wyzwaniem, a przy okazji dzięki znajomości polskiej wersji, uczę się bardzo dużo nowych słówek.
W wolnych chwilach czytam "Holes" Louis'a Sachar'a. Jeśli macie wolną chwilę to bardzo polecam, nawet do przeczytania w języku angielskim, gdyż słownictwo nie jest bardzo wymagające, a zawsze jest to dodatkowa okazja do nauki języka.

I jak zwykle mix zdjęć z przeciągu prawie pół roku w stanach :)

1
Happy Valentine's Day przed jednym z domów
2
om nom nom FANDZIO
3
w grudniu miałam okazję znaleźć się na festiwalu Karola Dickensa w Port Jefferson, Long Island. stąd śmiesznie przebrani ludzie.
4
koncert chóru, także Port Jefferson, Long Island.
5
converse zawsze i wszędzie
6
centrum domu czyli kuchnia
7
moja ulica
8
i moje liceum
9
pewnego wieczoru, jeśli dobrze pamiętam, w okolicach thanksgiving
10
latająca Kelsey

xx